Współczesną literaturę polską (1945-1958) określają dwa kompleksy zjawisk: druga wojna światowa i czasy stalinowskie. Sprowadzić je można do jednego: spotkań człowieka z totalizmem. Lata okupacji hitlerowskiej i okres stalinizmu dały literaturze nie tylko tematy, one zdecydowały o problematyce, zdeterminowały postawę pisarzy. Dla literata polskiego nie stanowiły one abstrakcji, sam je bowiem przeżywał, sam wreszcie dochodzić musiał prawidłowości, które nim kierują. Jeśli nie chciał zaspokoić się małymi ambicjami, nie mógł zadowolić się tylko opisem zjawisk, musiał się w nie angażować, problematyzować. Człowiek a historia - ta sprawa nieustannie w literaturze polskiej odżywa i jest aktualna od czasu jej powstania (XV w.). Ona właśnie waży na jej społecznej roli w kraju, jednocześnie czyni obcą czytelnikowi zagranicznemu - trudno mu bowiem zrozumieć swoistości dziejów narodu, którego losy układały się tak odmiennie od losów innych narodów europejskich. Po drugiej wojnie światowej sytuacja w pewnej mierze sie zmieniła: doświadczenia pisarza polskiego stały się nieco bliższe doświadczeniom jego kolegów z Zachodu. Hitleryzm i stalinizm, aczkolwiek w rożnym stopniu, były przeżywane przez wielu Europejczyków, dla każdego zaś zapewne stanowiły problem myślowo nie obojętny. Powstały więc warunki, które czynią bliższą literaturę polską mieszkańcowi Europy Zachodniej. Nurtują ją te problemy humanistyczne, które są bliskie nie tylko ludziom znad Wisły.
Jednostka a historia. Jedynym niemal motywem literatury pierwszych lat powojennych były przeżycia człowieka, żyjącego pod okupacją niemieckką. Nie miała ona charakteru pacyfistycznego w tym sensie, jak powieści francuskie i niemieckie, poświęcone I wojnie światowej. Wobec całkowitego zaprzeczenia elementarnych podstaw humanizmu postawa typu Remarque’a wydawała się naiwna. Człowiek przeżywający czasy zagłady narodów i miast nie mógł prostodusznie wzdychać do pokoju, jego doświadczenia były tak potworne, że nie mogły stanowić argumentu, dowodzącego czegokolwiek. Stanowiły wartość samą w sobie - trzeba ją przetrawić i przeanalizować, aby się z niej wyzwolić. Literatura o kataklizmie wojennym, który dotknął całą cywilną ludność, rozwija sią w perspektywie eschatologicznej. Powieści i wiersze są pieśniami o zagładzie. Wybitny krytyk, Kazimierz Wyka, nazwał je literaturą „zarażoną śmiercią”. Śmierci jednostek, tysięcy, milionów, poświęcone są wspomnienia z obozów koncentracyjnych (głównie z Oświęcimia) i powstania warszawskiego, a także utwory sensu stricto literackie. Proza i poezja w małym jednak stopniu relacjonowały zdarzenia, które znane były przecież z autopsji wszystkim. Pisarzy fascynowało zachowanie się człowieka w czasach spełniającej się Apokalipsy. Utwory stały się „kartkami znalezionymi pod murem straceń” (tytuł opowiadania Adolfa Rudnickiego, jednego z cyklu o gehennie Żydów), notującymi dramaty ludzi, których przeznaczeniem jest śmierć z ręki najeźdźców. Duża ich część dotyczy tragedii żydowskiej - zagłada niemal trzech milionów ludzi uzyskała w literaturze polskiej może najbardziej udany artystycznie obraz. W martyrologii Żydów polskich najbrutalniej wyraził się „duch czasów pogardy”, ponure wizje Franza Kafki z In der Strafkolonie stały się materialną rzeczywistością. Zarażenie śmiercią wyraziło się najpełniej w takich utworach w całości lub części poświęconych losom narodu żydowskiego, jak cykl szkiców nowelistycznych Zofii Nałkowskiej Medaliony, w opowiadaniach wspomnianego już Rudnickiego, zatytułowanych Epoka pieców (krematoryjnych), w dwu nieco później wydanych powieściach Leopolda Buczkowskiego: Czarny potok i Dorycki krużganek, pisanych nowoczesną techniką, przypominającą trochę Faulknera. Ta literatura, dochodząca jądra ciemości, była requiem, śpiewanym umarłemu światu.
Polska pierwszych lat powojennych poczęła przychodzić powoli do stanu normalnego. Przed pisarzami stawały więc nowe problemy, życie toczyło się dalej. W ponure tony requiem zaczęły się wkradać nuty, które stanowiły reakcję na nowo kształtujące się stosunki. Rzecz charakterystyczna: ujmowane one były w związku z przeżyciami wojennymi. Szczególnie w twórczości młodych pisarzy, dla których lata wojny, spędzone głównie w ruchu oporu, były pierwszym doświadczeniem młodości. Powiedziałbym, że przedmiotem ich utworów jest niemożność przystosowania się do pokojowego życia. Jak żyć w czasach pokoju, gdy przeżyło się tak potworną makabrę? Nuta ta brzmi we wstrząsających lirykach najzdolniejszego poety pokolenia, Tadeusza Różewicza, a także w oświęcimskich opowiadaniach samobójczą śmiercią zmarłego nowelisty, Tadeusza Borowskiego (1922 - 1951). Twórcom tej właśnie generacji najtrudniej było się wydobyć z oparów „epoki pleców”. „Zarażenie śmiercią”, jedyne prawdziwe przeżycie młodości, wzbogacali oni o pełną goryczy i brutalności ironię, która stanowić miała ratunek przed dalszym przeżywaniem przeszłości. To spotkanie jednostki z historia zrodzone było z klęski i wypełnione zostało jedynie akordami tragicznymi.
Równolegle z „obrachunkami wojennymi” zaczęło się kształtować nowe spotkanie pisarzy z dziejami bieżącymi. Po wojnie w Polsce zmiany ustrojowe i społeczne przybrały duże tempo. Charakter i kierunek przemian nie mógł być dla intelektualistów nie interesujący. Pisarze starali się na ogół zajmować pozycje obserwatorów. Poza ściśle określoną ideowo grupą pisarzy, skupionych wokół tygodnika „Kuźnica”, którzy aktywnie popierali nowe stosunki, większość wyczekiwała, co nowego się w Polsce ukształtuje. Wielu nie było ani „pro”, ani „contra”. Literatura pierwszych lat powojennych nie zajmowała się w zasadzie dniem dzisiejszym. Spadek wojenny ciążył tak bardzo, że prawie całkowicie absorbował uwagę literatów.
Ten okres indyferentyzmu trwał jednak niedługo. Aktualne wydarzenia nie tyle stały się przedmiotem literatury, ile zaważyły na jej rozwoju. Przemiany polityczne, które zaszły na przełomie roku 1948-1949, sprowadzające się do szybkiej stalinizacji kraju, nie pozostawiły na uboczu żadnego z przejawów twórczości kulturalnej. Względnej swobodzie, charakterystycznej dla pierwszych lat powojennych, położono kres. Na zjeździe pisarzy, który odbył się w Szczecinie w roku 1949, ogłoszono, że literatów polskich obowiązuje tzw. realizm socjalistyczny. „Realizm” ów, bezkrytycznie przejęty od Rosjan („realizm” zresztą tylko de nomine - trudno bowiem o bardziej kłamliwe i dalsze od rzeczywistości pisarstwo), jest zjawiskiem trudnym do określenia - nie stanowił on kierunku artystycznego, tym bardziej stylu. Jako doktryna składał się z szeregu nakazów, które nie miały charakteru artystycznego, nie zajmowały się swoistościami sztuki - ich celem było podporządkowanie literatury propagandowym potrzebom partii. Pisarz mógł nie być artysta, jego główne zadanie to - agitacja. W myśl oficjalnych postulatów literatura stanowić miała ilustrację aktualnych poczynań politycznych, miała - jak głosiło obowiązujące hasło – „pomagać partii”.
Zdegradowano więc ją do roli kolportera, który niejako rozprowadza - niepopularne przecież - idee wśród szerokiego kręgu odbiorców i zachwala ich użyteczność. Z założenia miała ona trafiać do ludu, być prosta. Stąd - jako konsekwencja - seria dyrektyw artystycznych, które - według czynników oficjalnych - uczynić miały wazytko co drukowane, dostępnym dla każdego. Profesor uniwersytetu i niedawny analfabeta powinien zadowalac się tym samym - rezultat był jednak wprost przeciwny: dzieła "soc-realistyczne" (taki skrót się rozpowszechnił) nie zadowalały nikogo, trafiały w próżnię społeczną. Były tak prymitywne i kłamliwe, że nawet nie trzeba było wyrobienia myślowego, aby zorientować się w tym, że pozbawione są one wszelkiej wartości. Sceptycyzmu polskiego czytelnika wobec tej literatury nie zdołało przezwyciężyć nic: ani entuzjastyczne recenzje, drukowane w prasie literackiej i codziennej ani do absurdu doprowadzony system nagród państwowych - wyróżniano zazwyczaj książki najgorsze. Jedynym kryterium była ich przydatność polityczna. Odbiorcy pozostała ta literatura, a w istocie za literaturę przebrana propaganda, całkowicie obca. Stąd w tym okresie niezwykły wzrost popularności pisarzy nawet nie łatwych i wymagających od czytelnika kultury literackiej (np. Stendhala).
Dzieła klasyków, polskich i zagranicznych, stanowiły wtedy jedyne książki godne czytania. Tzw. polityka kulturalna, która zadecydowała o nakazie realizmu socjalistycznego w literaturze, zaważyła silnie na ruchu wydawniczym. Przestano niemal całkowicie tłumaczyć współczesną literatury Zachodu (przykładem niechaj będzie to chociażby, że wznowienie tak genialnej powieści, jak Zauberberg Thomasa Manna, napotykało na ogromne trudności. Udało się wydawnictwu ją wznowić dopiero po dwuletnich staraniach w roku 1953Zob. więcej o wydaniu: https://slownik.nplp.pl/editions/2025). Wszystko, co nie mieściło się w ramach absurdalnie pomyślanego realizmu socjalistycznego, było „burżuazyjne”, przeszczepiało do kraju bakcyle kontrrewolucji.
Realizm socjalistyczny jako doktryna oficjalna w kraju, w którym prasa i wydawnictwa należą do państwa, miał wszystko do swej dyspozycji. Nie tylko czynny opór był niemożliwy, nie mógł się ukazać żaden utwór, który reprezentował odmienne nastawienie nie tylko w zakresie ideologii, ale nawet był odmienny formalnie od wzorów, najczęściej sowieckich, uznanych za ideały. Formą buntu mogło być tylko milczenie. Wielu pisarzy, zwłaszcza starszego pokolenia, zeń skorzystało. Realizm socjalistyczny był im obcy tak ze względu na swe implikacje ideowe, jak po prostu na fakt degradacji literatury, literatury spętanej, literatury - propagandy. Powstała fałszywa hierarchia literacka - przywilejami nagradzano pisarzy miernych, którzy potrafili się przystosować. Niedobre powieści i kiepskie wiersze obdarzano mianem arcydzieł. Utworów o pewnej tematyce w ogóle nie można było krytykować (np. wierszy opiewających Stalina). Temat decydował o tym, ze utwór stawał się oficjalnym tabu. Tematyka niejako książkę nobilitowała - stanowiła kryterium oceny. I tak szczególnie były zalecane tzw. „powieści produkcyjne”, których akcja przebiega w fabrykach i uwydatnia kształtujący wpływ partii na robotników. Powstał taki mniej więcej schemat: ideowo niedojrzały robotnik jest politycznie obojętny, zaczyna jednak obserwować dobrodziejstwa ustroju, chodzi na kursy marksizmu-leninizm i ulega błogosławionemu wpływowi sekretarza partii, który musi być postacią idealną (jak święty w literaturze katolickiej) - w końcowych partiach książki robotnik staje się obowiązkowo świadomym komunistą, wstępuję do partii. Powieści tego typu napisano w ciągu paru lat kilkanaście. Wzbogacano je zazwyczaj o jeden wątek: sabotażu, który przygotowują „wrogowie ludu”, będący „agentami zachodniego imperializmu”. Sabotaż zresztą zazwyczaj się nie udawał a jego niefortunni inicjatorzy podlegali surowej karze - powieść musiała być optymistyczna, musiała wzbudzać czujność. W powieściach tego typu nie występowali ludzie, ale nagie schematy - była to literatura o homunkulusach i dla homunkulusów.
Twórcami jej byli na ogół młodzi pisarze, którzy z poprzedniego okresu nie mieli prawie żadnego dorobku. Siłą narzucony realizm socjalistyczny dał im łatwe szanse: tak „życiowe”, jak „literackie”. Później dopiero przekonali się, że były one oszukańczym mirażem.
Lata realizmu socjalistycznego były grobem literatury polskiej. Interesującym zapowiedziom z okresu tuż-powojennego nie dano się rozwijać. W latach 1949 - 1954 nie wydano żadnej interesującej nowej książki. Pięciolecie to jest jakby wymazane z dziejów polskiej literatury.
Realizm socjalistyczny był zbyt absurdalny, tak w teorii, jak w praktyce, aby mógł się długo utrzymać. Pierwszy powiew swobody, związany z tzw. „odwilżą”, która nastąpiła w rok po śmierci Stalina, skierował się przeciwko niemu. Pisarze podjęli trud, z początku zresztą bardzo ostrożnie i w zawoalowanej formie, obalania fałszywych bożków. Atakowano kłamliwość tego piśmiennictwa i jego literacką tandetność. Fragment wiersza wybitnego liryka, Mieczysława Jastruna: „poezja aby była sobą prowadzić musi dialog z prawdą” stał się jakby program literackim. Literaci zaczęli walczyć o swe prawo naturalne: swobodę wypowiedzi. W pierwszym okresie „odwilży” wielkie wrażenie robiło to wszystko, co wykraczało poza oficjalne mity. W publicystyce literackiej pojawiały się stwierdzenia bynajmniej nie rewelacyjne, ale konieczne - z uświęconą głupotą walczyć trzeba przez formułowanie racjonalnych oczywistości. Literatura zdobywała kolosalny rezonans społeczny: znajdowała sią na przedniej linii w walce ze zwyrodniałością systemu. Stawała sią znowu nonkonformistyczna - a w początkowym okresie odwilży wszystko, co prawdziwe, było nonkonformistyczne. Wydarzeniem literackim stało się opowiadanie najwybitniejszej współczesnej powieściopisarki, Marii Dąbrowskiej, „Trzecia jesień”, którego bohaterem jest mały człowiek, programowo a-polityczny, zajmujący się tylko swoimi codziennymi sprawami. Kreowanie takiej właśnie postaci było niemożliwe w czasach realizmu socjalistycznego: bohater utworu musi być konsekwentnym wykonawcą programu partii. Zaczęły się pojawiać książki, które coraz śmielej ukazywały negatywne strony polskiego życia. Rewelacją stał się słynny, na kilka języków przełożony, Poemat dla dorosłych Adama Ważyka, wydrukowany w sierpniu 1955 roku w tygodniku „Nowa Kultura". Jego autor, przed wojną surrealistyczny liryk, po wojnie główny teoretyk sztuki oficjalnej, postawił w swym wierszu wszystko na jedną kartę: w przejmującej poetycko formie wyraził votum nieufności temu wszystkiemu, co stanowiło dotąd oficjalne tabu. „Padły wszystkie mity...” - proces wyzwalania literatury z narzuconych pęt wszedł w nowe, bardzo ostre stadium. Uzyskał on naturalne podłoże we wzmagającym się ruchu społecznym, skierowanym przeciw stalinizmowi, a występujący pod mianem „walki o demokratyzację socjalizmu”. Po XX Kongresie Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego i przeprowadzonej przez Chruszczowa krytyce Stalina, walka ta się wzmogła, stała całkowicie otwarta. Okres, przygotowujący zwycięstwo programu politycznego Gomułki był czasem, w którym w Polsce zaczęła się kształtować ponownie normalna sytuacja literacka - literatura ostatecznie wymówiła służbę propagandzie. Jeśli poprzednio była podporządkowana stalinizmowi, teraz kształtuje się z reakcji na niego, w aktywnej opozycji.
Jednym z ważniejszych elementów normalnej sytuacji literackiej jest różnorodność kierunków. Miejsce uniwersalnego realizmu socjalistycznego zajmują różne prądy literackie, każda indywidualność pisarska ma już warunki, aby w pełni się wypowiedzieć. Zaczynają się kształtować rożne postawy pisarskie. Różne grupy twórców stawiają swemu działaniu odmienne zadania. Najbardziej fascynującą pisarza sprawą staje się przedstawienie społecznej mechaniki stalinizmu. Powraca więc znowu problem: jednostka a historia, tylko że w odmiennej formie. Ideowi komuniści, wielu z nich tworzyło soc-realistyczną tandetę, przedstawiają dramat swej łatwowierności. Poczuli się oszukani - według nich najważniejszym problemem literatury jest przedstawienie tragedii uczciwego komunisty, który stał się współtwórcą nieludzkiego reżimu. Powstają opowiadania, na ogół słabe, które przedstawiają losy członka partii, najpierw wiernego stalinizmowi, potem się z niego wyzwalającego. W pierwszym okresie „odwilży" utwory takie szokowały swą polityczną śmiałością, później trochę, kiedy literatura mówiła pełnym głosem o wszystkim, stały się obce publiczności literackiej, dla której tragedie tego typu były niezrozumiałe. Tym bardziej, że powstały utwory, przedstawiające stalinizm i reakcje na niego dużo pełniej, od strony bliższej przeciętnemu czytelnikowi. Debiutują dwaj noweliści, którzy skupiają na sobie od razu uwagę: Marek Hłasko i Sławomir Mrożek. Każdy z nich pisze inaczej. Domeną Hłaski są z brutalnym realizmem pisane, pod wpływem prozy amerykańskiej zresztą, opowiadania z życia młodzieży. Jego bohaterowie, to młodzi nonkonformiści w zakresie polityki i obyczaju. Są oni nieustającymi buntownikami i sprzeciwiają się temu wszystkiemu, co sztywne i zaskorupiałe. Żyja oni poza wszelkimi ideami, absorbuje ich samo ciężkie i brutalne życie. Są „wściekli” - negują nie tylko stalinizm, ale każdą formę więzów społecznych. Hłasko jest po trosze romantykiem, Mrożek, autor trzech tomów prozy i satyrycznego dramatu „Policja”Prapremiera teatralna w reżyserii Jana Świderskiego miała miejce w warszawskim Teatrze Dramatycznym w 1958 roku wystawianego obecnie z powodzeniem w Warszawie, bardziej surrealistą. Jego żywioł stanowi groteska. Jest satyrykiem, który wszystko sprowadza do absurdu. Tworzy w swych krótkich opowiadaniach nieprawdopodobne sytuacje, aby nada ostrość celnej, istoty rzeczy sięgającej satyrze. Reakcja na stalinizm, prawowanie się o swobodę jednostki, tworzenie pewnego modelu bohatera literackiego, który nazwałbym człowiekiem sceptycznym, liberalnym, niejako uodpornionym wewnętrznie na wpływy totalizmu, uzyskała wyraz w ogromnej większości utworów powstałych w ostatnich latach - te właśnie sprawy interesują najwięcej pisarzy. Za Francuzami tego typu utwory nazywa się w Polsce „literaturą zaangażowaną”. „Zaangażowani” są pisarze o rożnych poglądach filozoficznych: są wśród nich katolicy i liberalni marksiści, zwolennicy egzystencjalizmu, bądź neopozytywizmu itp. Wyróżnikiem jest bowiem nie tyle światopogląd, ile pojmowanie roli literatury i pisarza w kraju, któremu każdej chwili grozi powrót do bezwzględnej dyktatury.
„Zaangażowanie” pisarza zależy oczywiście od jego własnej woli, nie jest nikomu narzucane. Toteż obok literatury zaangażowanej rozwija się pisarstwo, które, rezygnując z szerszego oddziaływania społecznego, zadowala się w węższym sensie poszukiwaniami literackimi. Dotyczy to przede wszystkim liryki, która zresztą stanowi najbardziej interesujący dział współczesnej twórczości polskiej. Poeci różnych pokoleń i kierunków poszukują przede wszystkim nowoczesnej formy poetyckiej, rozwijają głównie osiągnięcia przedwojennej, powstałej około roku 1920 „Awangardy”, kierunku, który dążył do unowocześnienia form liryki w opozycji do symbolizmu i ekspresjonizmu (jest ona jakby polskim odpowiednikiem ruchu, zainicjowanego we Francji przez Apollinaire’a). Poeci współcześni poszukują nowego języka poetyckiego, zwięzłego, skrótowego i maksymalnie zmetaforyzowanego - poprzez budowanie nowych form chcąc wyrażać własny świat myśli i uczuć. Najwybitniejsi poeci poprzez obrazy poetyckie starają się dojść ku istotnym problemom filozoficznym. W zakresie liryki pojawiło się w ostatnich latach kilka bardzo ciekawych debiutów. Trzej zwłaszcza młodzi poeci: Miron Białoszewski, Marian Jachimowicz i Zbigniew Herbert są niezwykle utalentowani.
Wyzwolenie literatury spod tyranii realizmu socjalistycznego nie sprowadzało się tylko do możliwości wyrażania różnorakich postaw. Literatura stała się bogata formalnie: rozwijają się różne style i poetyki, tak jak w okresie międzywojennym - dla sztuki polskiej bardzo owocnym. Kultura polska utrzymywała zawsze ścisły kontakt z kulturą zachodnią - w latach stalinizmu więzy te zostały przerwane. Ponowne ich nawiązanie było dla pisarzy bardzo istotnym bodźcem. Tak jak w przeszłości, przenoszą oni doświadczenia literatur zachodnich. Nie w sposób epigoński jednak - łączą je bowiem z tradycjami rodzimymi i specyficznie polskimi sprawami. I tak na prozę szczególnie silnie oddziaływuje Franz Kafka, znany zresztą w Polsce już od ćwerć wieku, wielcy powieściopisarze amerykańscy, z Francuzów - Sartre, Camus i Vercors. Na poezję - nowatorzy francuscy: Supervielle, Saint-John Perse, Henri Michaux itp. poza tym T.S. Eliot i F.Garcia-Lorca. Ponowne zbliżenie do literatur europejskich przejawia się nie tylko w twórczości pisarzy. Niebłahą jego formą jest wzmożenie ruchu przekładowego. Największe wydawnictwa mają szlachetną ambicję zaprezentowania wszystkich wybitnych, pisarzy współczesnych - w ostatnich latach pojawiło się bardzo dużo tłumaczeń. Koniecznością kulturalną okazało się nadrobienie zaległości, które powstały w tym zakresie w jałowych literacko latach stalinowskich.
W tym krótkim sprawozdaniu, z natury rzeczy niepełnym i syntetyzującym, pominąłem wiele istotnych zjawisk literackich, nie wymieniłem nazwisk wielu wybitnych pisarzy i tytułów interesujących książek. Z pewnością nie daje ono obrazu różnorodności kierunków i programów artystycznych, różnorodności form wreszcie. Ważniejsze bowiem wydawało mi się pokazanie tego, czym żyje współczesna literatura polska, wobec jakich problemów stoi. Rozwój jej - co stanowi nieszczęście - uzależniony jest ścisłe od polityki. Pisarz polski nie tylko przeżywa współczesną historię i na nią reaguje, jest także przez w nią w dużym stopniu determinowany. W ciągu ostatnich lat literatura zdobyła pewną swobodę, pisarze solidarnie zrzekli się funkcji propagandystów. Czy stan ten da się uytrzymać długo - nie wiadomo. Rząd, który ma do swej dyspozycji wszytsko z łatwością może literaturę ujarzmić ponownie. Jak dotąd nowe próby (stosunkowo zresztą nieśmiałe) czynione w tym kierunku spotkały się szczęśliwie z niepowodzeniem. Pisarze zbyt mocno zostali doświadczeni stalinowską polityką kulturalną, aby zgodzili się znowu stać marionetkami w rękach władców. Oporowi sprzyja to, że władcy mają poważne kłopoty polityczne i sztuką, poprzez cenzurę, zajmują się tylko w najdrastyczniejszych wypadkach, co w kraju rządzony przez jedną partię nie jest sytuacją najgorszą (zwłaszcza w porównaniu z pozycjami literatury w innych państwach komunistycznych). Mimo tej względnej swobody literaci żyją w nieustannym niepokoju. Pytanie „co będzie jutro” dotyczy podstaw ich twórczej egzystencji. Odpowiedzieć na nie nie można – trudno bowiem przewidywać jakimi drogami potoczy się polityka wewnętrzna Polski. Jedno wszakże wydaje się pewne: do realizmu socjalistycznego, tej zmory powojennej literatury polskiej, nie ma powrotu. Powracać bowiem można do nonsensów, nie można zaś — do nonsensów ośmieszonych.